Lubię podziwiać innych. Za ich wytrwałość. To mnie stawia do pionu.
Taka prawdziwa historia na przestrzeni ostatnich 5 lat. W kilku aktach.
Bożenka z Ewą przez lata pracowały w gastronomii. Założyły osiedlowy biznes – sklepik spożywczy na warszawskiej Ochocie, w gdzie można kupić świeże bułeczki, dobrą wędlinę i różne specjały, których próżno szukać w pobliskich supermarketach. I gotowe kanapki -panie szybko zauważyły, że w drodze z przystanku, pracownicy jednego z największych banków w Polsce chętnie zatrzymywali się po coś do przekąszenia.
?BUM nr 1
W nocy ktoś wyłamał żaluzje i ukradł większość towaru.
Trzeba było naprawić zniszczenia, znowu zatowarować sklep, ale trudno…zdarza się. Sklepik zyskał swoich stałych klientów, a oni czekali
?BUM nr 2
Minął rok. W czasie wichury, pobliskie drzewo (jedyne) zwaliło się na sklepik. Nieduże, ale prawie zmiażdżyło drewniany domek – nadawał się jedynie do rozbiórki. Całe szczęście, sklepik był ubezpieczony, ale otrzymanie pieniędzy zabrało trochę czasu, trzeba było sięgnąć do kieszeni. Dziewczyny postawiły nowy domek, w kolorze błękitnym i nawet małym stoliczkiem na zewnątrz. Naokoło wiele sklepów, ale u Bożenki i Ewy można było kupić dobrą garmażerkę, słodycze, których gdzie indziej nie było i jeszcze tak fajnie opakowane, że od razu na prezent. Psy przychodziły ze swoimi właścicielami po smakołyk. Właściciele przychodzili, żeby usiąść i napić się kawy.
?Pomysł!
Naprzeciwko zwolnił się lokal. Dziewczyny postanowiły zaryzykować -może zrobić osiedlowy bar z obiadami? Spróbujmy! Około 10 stolików, kampania promocyjna na osiedlu. Ruszyło z przytupem. Dania na miejscu, dania na wynos. Słoiczki tylko stukały w torbach klientów. Załoga na nogach od 5tej. Bank chętnie korzysta z obiadów.
?BUM nr 3 – Pandemia start
Najpierw pada sklepik. Coraz mniej klientów w drodze do pracy, mieszkańcy mniej ruchliwi. Lockdown.
Sklepik zostaje rozebrany. Dziewczyny przenoszą sprzedaż do baru
?BUM nr 4 -pandemia się rozkręca
Mało kto kupuje obiady. Bankowcy siedzą w domach, mieszkańcy też, starsze osoby nie wychodzą po swoją zupę, Dziewczyny zaciskają zęby, czasem płaczą, ale gotują, pakują, zmieniają menu, dodają catering świąteczny. Fajnie! Coraz mniej ludzi chce gotować na święta…
?Uśmiech
Gdy tylko zaczynają się powroty do okolicznych biur, dziewczyny wracają do serwowania obiadów na miejscu, dostarczają też dania na zamówienie. Mieszkańcy się ożywiają, w soboty też otwarte.
Panie rozkręcają biznes świąteczny. Zeszyt pełen zamówień. Ciągle ktoś wchodzi, wychodzi. Odbierasz, a tam przy kasie lodówka pełna małych słoiczków -zakupy impulsowe!!!
?Święta ze smakiem i radością, że osiedlowy biznes wciąż jest.
??Puenta MOJA
Co będzie dalej. Who knows? Ale powiem Wam, że jak mam jakiś problem i doła, idę po prostu do Baru Bistro po Sąsiedzku, po coś na ząb i po przykład, Bo dobra energia, wiara, pasja, determinacja i ciężka praca -tam to wszystko jest i mówi „never give up”